piątek, 20 lipca 2007

Świder

Świder....taka rzeka co zaczyna się w Wiśle. Byłam tam, w ostatnia niedziele, podczas mojej wizyty w stolicy. Pięknie i kropka. Cudownie i kropka. Zieleń, zieleń i pełno sosen.........trochę zapachniało morzem.
Moja Babcia miała tak kiedyś ziemię, którą w części odziedziczyła po swoim dziadku. Potem część została sprzedana, z pozostałą częścią historia jest niejasna. Ale Babcia twierdzi że są jakieś papiery u jej siostry w Warszawie i jakby się postarać to można by się czegoś dowiedzieć. Jedzie teraz tam na kilka tygodni i przy okazji ma przywieźć to co znajdzie. Ale ogólnie to my mamy się tym zająć......czyżby kolejna miła niespodzianka w naszym życiu:)?


Od przyszłego tygodnia do pracy. Koniec niespodziewanego trzytygodniowego urlopu....olala! a miałam pracować od 1 lipca. Cóż nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło:) Nabyłam się z moim synkiem przynajmniej.

Mamy dwa nowe słowa
- czekam
-płakam .....i po tym słowie następuje pokaz jak to Szymek u mnie płakać


Szymek niebawem wyrusza na 2 tygodnie z dziadkami nad morze a my między innymi malujemy chatę w tym czasie, bo czasem odświeżyć dom trzeba.



Brak komentarzy: